31 maja 2015

Young Stars Festival 2015

Jak dobrze wiecie zawsze mam problem z relacjami z koncertów, a Young Stars to tak właściwie piętnaście koncertów plus gala rozdania nagród. Ciężki orzech do zgryzienia w moim wypadku, ale lubię wyzwania, więc postaram się jakoś składnie wszystko opisać. 



Pojechałyśmy z Cynią pociągiem do Poznania, na Dworcu umówiłyśmy się z Karoliną i Michałem, a potem wszyscy razem poszliśmy pod Arenę. Przez organizację, która była kolokwialnie mówiąc do dupy udało nam się wejść na próbę Dawida Kwiatkowskiego i zobaczyć ją/posłuchać w pierwszym rzędzie, mimo że żadne z nas nie miało biletu Diamond. Już na samym początku festiwalu wystąpił zespół Black Radio, którego słucham na co dzień i na którego koncertach byłam wcześniej dwa razy. Nie zawiodłam się ani troszkę. Była moc, energia i strasznie żałuję, że zagrali tylko trzy kawałki, bo miałam apetyt na zdecydowanie więcej.




To oni byli głównym powodem dla którego pojawiłam się na Young Stars. Jeśli chodzi o innych artystów (oprócz R94) to kojarzyłam tylko jakieś pojedyncze piosenki, grane w radio, albo zupełnie nie znałam żadnych utworów. 
Wśród tylu wykonawców, jedni niestety zginęli w tłumie, natomiast inni dali naprawdę świetne występy i zapadli mi w pamięć na tyle, że dodałam już ich kawałki do mojej playlisty.











Świetnie bawiłam się podczas mini-koncertu ROOM94, chociaż ostatnia płyta, którą wydali niezbyt przypadła mi do gustu. Bardziej wolałam ich mocniejsze brzmienie ;)



Po wystąpieniu czternastu wykonawców przyszedł czas na galę Young Stars Awards, na której rozdano nagrody m.in dla najlepszego debiutu, singla, teledysku, czy trasy koncertowej. Pomiędzy kategoriami po raz drugi na scenie pojawiła się Saszan, Honey a także R94.
























No i przysłowiowa wisienka na torcie na sam koniec, czyli koncert Dawida. Tutaj rozpiszę się trochę bardziej, bo mam mieszane uczucia. Z jednej strony fajny wokal, bo tego nie można negować (pamiętam jego pierwsze covery na yt, słyszę jak śpiewa teraz - duży progres), a z drugiej tłum fanek, które czasem zachowują się tak, że jestem przerażona. Może to z winy mojego wieku tak wszystko odbieram? Staram się ich nie winić, pamiętam siebie sprzed kilku lat. Ja też potrzebowałam idola, który pokazałby mi, że marzenia się spełniają, że warto wierzyć w siebie i dawał mi swoją muzyką radość. Tak, mówię tutaj o Justinie Bieberze. Gdyby wtedy ktoś zabrał mnie na jego koncert to zachowywałabym się pewnie podobnie do Kwiatonators.
Kilka piosenek znałam, fajnie było sobie pośpiewać z tłumem, Fanką raczej nie zostanę, ale muszę przyznać, że Dawid to energetyczna bomba. Przez cały czas biegał po scenie jak szalony, przez co mój aparat miał problem ze zrobieniem dobrego zdjęcia, większość jest nieostra. Na plus dla mnie również duet z bratem - Michałem.





Post jest strasznie długi w porównaniu do innych, ale nie chciałam dzielić go na dwie części. Czuję, że musi być w całości. Jeśli ktoś dotrwał do końca to biję mu brawo!
Dopisuję YSF do moich muzycznych doświadczeń. prawda jest taka, że nawet w muzyce, której na co dzień nie słuchamy możemy znaleźć inspirację. Jeszcze raz dziękuję wszystkim osobom, które spotkałam, z którymi zamieniłam choć słówko. Dzięki Wam ten dzień wyglądał tak, a nie inaczej. Do zobaczenia za rok?


2 komentarze:

  1. Łooo, wróciłaś do różowej grzywki? :O

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo żałuję, że nie mogłam tam być, ale na całe szczęście miałam możliwość zobaczenie chłopaków z ROOM 94 na kwietniowym koncercie w Poznaniu. :) I przepraszam, ale muszę to napisać... Robbie Coles na drugim planie mnie rozbraja xD

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za cenny czas, który poświęcasz zostawiając komentarz :)