Cześć kochani! Jakieś dwie godziny temu wróciłam z Poznania. Jestem strasznie zmęczona, a równocześnie pełna pozytywnej energii. Wczorajszy dzień był cudowny i od razu chcę podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego. Zaczęło się od bardzo udanego spotkania, które mam nadzieję pociągnie za sobą wiele cudownych wydarzeń w przyszłości. Opowiem Wam o tym dokładniej przy innej okazji, a teraz skupię się na Janoskians, którzy przyjechali do Polski, żeby dać dwa show w ramach trasy Jahoo Jahaa - w Poznaniu, oraz w Warszawie. Byłam święcie przekonana, że te dwie daty będą dla mnie jednoznaczne z siedzeniem przed ekranem komputera i rozpaczaniu nad tym, że niestety nie zobaczę chłopaków, mimo, że są na wyciągnięcie ręki. Myliłam się i to bardzo..
Zdaję sobie sprawę z tego, że moja relacja będzie niczym w porównaniu z opisami M&G i jeśli będziecie się nudzić, po prostu naciśnijcie czerwony krzyżyk. Piszę to głównie dla samej siebie, żeby z jednej strony zachować wspomnienia na dłużej, a z drugiej pozwolić emocjom opaść.
Dosyć spontanicznie pojawiłam się pod klubem z Ally i Martyną. Było chwilę przed osiemnastą. Co chwilę któryś z chłopaków wychodził z busa, lub do niego wchodził. Widzieliśmy właściwie wszystkich oprócz Luke'a. Kiedy zdecydowana większość tłumu udała się do klubu Beau i Daniel zrobili sobie krótki spacer. Potem Jai rzucił w naszym kierunku piłkę -uroczą różowa świnkę.
Chłopcy ciągle do nas machali, krzyczeli że nas kochają, co było miłe. Mnie osobiście najbardziej ucieszył widok Jamesa. To niesamowite, kiedy jedna z najbardziej inspirujących osób w Twoim życiu jest widywana przez Ciebie tylko na ekranie telefonu, czy komputera, a nagle staje kilka metrów przed Tobą i aż czujesz dobrą energię od niej bijącą.
Jai i Beau zdecydowali się podejść do nas na chwilkę. Ten pierwszy zrobił sobie kilka zdjęć, rozdał kilka autografów, poprzytulał dziewczyny, natomiast drugi każdą po kolei przytulał i całował w policzek. To było naprawdę słodkie, niektóre fanki nie wytrzymywały nadmiaru emocji i po prostu płakały ze szczęścia.


Na zewnątrz klubu słychać było dosłownie wszystko, co działo się w środku. Muszę pochwalić support - zespół Loud Kidz, który zagrał naprawdę genialne (właśnie słucham ich muzyki). Jano też nie byli gorsi, przez niewyobrażalne piski i krzyki miałam ochotę po prostu tam wejść i zobaczyć na własne oczy, co się dzieje. Zdziwił mnie fakt, że już o 21:15 wszystko się skończyło i ogromny tłum zaczął stopniowo wychodzić z klubu. Dziewczyny oblepiły cały bus karteczkami z listami i nickami z twittera. Kilka osób podeszło się ze mną przywitać, co było na prawdę miłe :) Poczekałyśmy do momentu kiedy każdy z chłopaków opuścił klub w asyście okrzyków i pisków, a potem nie było juz sensu stać i marznąć..
To, że kolejne popularne osoby odwiedzają nasz kraj jest cholernie podnoszące na duchu. Nasi idole wreszcie zauważają na mapie Europy Polskę i powiem więcej, zakochują się w niej. Moim zdaniem nie ma lepszej publiczności na świecie, bardziej cierpliwej i bardziej oddanej.